Początek tygodnia spędziłem w Słupsku w Zespole Szkół Społecznych STO (Społeczne Gimnazjum Językowo-Informatyczne i I Społeczne Liceum Ogólnokształcące im. Zjednoczonej Europy). W ramach szkoły, której zarządzanie przejął Witold Kołodziejczyk, będzie realizowany pilotaż projektu Szkoła Przyszłości pod dumną nazwą Collegium Futurum. Koncepcja projektu opiera się na zastąpieniu starego, nieprzystającego do współczesnych czasów modelu kształcenia, modelem szkoły nowoczesnej i otwartej, wykorzystującej zaanwansowane technologie w sposób systemowy w codziennej pracy uczniów i nauczycieli.
Uczestniczyłem w spotkaniach z nauczycielami, rodzicami i uczniami (gimnazjaliści i licealiści). Centralną i kluczową kwestią okazała się akceptacja i aprobata dla nadchodzącej zmiany. Jak do projektu Collegium Futurum odnosili się poszczególni interesariusze Szkoły?
Nauczyciele przybrali postawę wyczekującą. W trakcie spotkania (połączonego z wprowadzeniem do pracy na tablicach interaktywnych i multimedialnych zasobach edukacyjnych) zauważalne było aktywne słuchanie, wyrażające zainteresowanie prezentowanymi rozwiązaniami. Padały pytania o to, czy zasoby portalu Nauczyciel.pl (udostępniane przez firmę Young Digital Planet) oprócz głónych przedmiotów wspierają naukę religii i informatyki, oraz jaki procent podstawy programowej zawierają. Charakterystyczne było też pytanie, kto zapłaci nauczycielom za godziny szkoleń po lekcjach.
Rodzice - co poniekąd zrozumiałe - zaprezentowali największy opór wobec zmian w systemie nauczania. Zasadniczo ich wątpliwości nie dotyczyły samej koncepcji, ale miały charakter wykonawczy; pełne obawy o praktyczną realizację projektu. Przede wszystkim brakowało zrozumienia potrzeby przekształcenia, a właściwie rozszerzenia Szkoły o nowe elementy programowe, nowe treści, a przede wszystkim formy nauki. Rodzice wydawali się usatysfakcjonowani status quo. Nie bez powodu - słupska szkoła to:
- otwartość i bezpośredniość, brak dystansu/separacji pomiędzy uczniami, nauczycielami, dyrekcją i rodzicami (widocznych często w szkołach publicznych)
- małe klasy: 5 do 15 osób
- wyrozumiali nauczyciele
- mocno zaangażowani w edukację dzieci rodzice
- życzliwy personel administracyjny i dyrekcja
- dobre kształcenie językowe
- bardzo dobre wyniki egzaminów zewnętrznych
Obawy rodziców dotyczyły możliwości i realności zapewnienia finansowania projektu, losów dzieci po zakończeniu edukacji w Szkole (brak kontynuacji modelu kształcenia na kolejnych etapach - w innych szkołach i uczelniach), a nawet domniemanego obniżenia poziomu nauczania (sic). Kwestionowano również wartość edukacyjną mulitmediów i blogów, padło pytanie o to, w jaki sposób te narzędzia mogą być pomocne w zdawaniu egzaminów zewnętrznych.
Także uczniowie, zarówno gimnazjaliści, jak i licealiści, wykazali dosyć umiarkowany entuzjazm. Znamienne były obawy o sceptycyzm rodziców i umiejętności nauczycieli w zakresie wykorzystywania nowych technologii w codziennej pracy. To my będziemy uczyć nauczycieli?
Niektórzy gimnazjaliści podeszli do projektu dosyć przekornie, starając się udwodnić, że internet i ICT wcale nie są potrzebne do nauki. To właśnie z ich strony padła uwaga, że programy nauczania i tak są przeładowane. Pytano również, co będzie jeśli uczniowie okażą się w tym lepsi (bardziej biegli) od nauczycieli. Największą powagę, dojrzałość i zrozumienie spośród wszystkich grup, z którymi się spotykaliśmy, okazali uczniowie klas licealnych. Wśród nich zauważalna była największa chęć wykorzystania nowych propozycji do nauki w szkole.
Niektórzy gimnazjaliści podeszli do projektu dosyć przekornie, starając się udwodnić, że internet i ICT wcale nie są potrzebne do nauki. To właśnie z ich strony padła uwaga, że programy nauczania i tak są przeładowane. Pytano również, co będzie jeśli uczniowie okażą się w tym lepsi (bardziej biegli) od nauczycieli. Największą powagę, dojrzałość i zrozumienie spośród wszystkich grup, z którymi się spotykaliśmy, okazali uczniowie klas licealnych. Wśród nich zauważalna była największa chęć wykorzystania nowych propozycji do nauki w szkole.
Spotkania w Słupsku były cennym doświadczeniem. Wyjechaliśmy z nich bogatsi o szereg obserwacji dotyczących wdrażania innowacji i skutecznego zarządzania zmianą. Wyzwania, które przed nami stoją to praca nad przekonującym i skutecznym uzasadnianiem celowości wprowadzanych zmian. Ma to prowadzić do ich lepszego zrozumienia, które obejmuje w szczególności:
- diagnozę stanu obecnego
- perspektywy rozwoju - dokąd prowadzi status quo
- systemowy charakter nowego modelu edukacji
- redefinicję roli nauczyciela
Panie Bartoszu, znakomicie Pan zdiagnozował sytuację szkoły w Słupsku. Paradoksalnie, to właśnie tam jest idealne miejsce, w którym można wdrożyć zmianę. W sytuacji, kiedy w społeczności jest duży stopień zaufania i współpracy, bardzo łatwo będzie przekonać innych do tego, że zmiana jest nieuchronna. Duże poczucie bezpieczeństwa zarówno uczniów, jak i rodziców może być czynnikiem, który będzie wspierał działania kierownictwa szkoły. To może być siłą napędową dla wprowadzenia nowej koncepcji Collegium Futurum. Cieszę się, że zaangażował się Pan w ten projekt. Pana znajomość metodyk zarządzania projektami będzie niezwykle przydatna w szkole w Słupsku.
OdpowiedzUsuńWoow, Jestem pod wrażeniem. Bardzo chętnie dowiedziałbym się więcej. Super temat na bloga... może będzie okazja do dyskusji na ten temat ? Chociażby na skype :)
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem. Bardzo ciekawie napisane.
OdpowiedzUsuń