poniedziałek, 12 października 2009

Zarządzanie sobą w czasie

Jestem w trakcie lektury wydanej kilka lat temu książki autorstwa Witolda Kołodziejczyka, jednego z liderów zmian w polskiej edukacji, dążącego do ukształtowania nowego, jakościowo odmiennego modelu szkoły i paradygmatu nauczania. Gra o szkołę przedstawia doświadczenia Autora w kierowaniu szkołami, do których wdrażał idee i systemy zarządzania udanie przejęte ze świata biznesu. Stąd nie dziwi czerpanie inpiracji od osób takich jak S. Covey, T. Peters, P. Senge, K. Blanchard.

Autor jest specjalistą od Coveyowskiej koncepcji zarządzania sobą w czasie. Ten prosty model zawiera w sobie ogromny potencjał zmian, każący pochylić się z zasatanowieniem na sprawami będącymi przedmiotem naszej codziennej troski i postawić sobie pytanie, w jakim stopniu zbliżają nas one do realizacji istotnych dla nas celów życiowych. Dla mnie osobiście sporym, zmuszającym do zastanowienia odkryciem była refleksja, że sprawy ważne nie mają terminu. I w tym miejscu chciałbym oddać głos ekspertowi:
Różnica między listą "do zrobienia", a tą z priorytetami polega na tym, że ta pierwsza jest listą zadań doraźnych, wykazem tego, co konieczne, żeby wszystko przebiegało sprawnie.  Jest w niej to,  co powinno się zrobić, aby utrzymać się na powierzchni. Sprawy wielkiej wagi rzadko trafiają na tę listę. Niczego to nie zmienia. Zaczynamy jedynie ustalać hierarchię zadań, które nie wynikają z naszego posłannictwa, ale jedynie ze spraw zawodowych.  Mamy wrażenie, że ustalamy kategorie ważności spraw A, B, C i kosz. Priorytety ustalane są według kryteriów pilności, okoliczności lub potrzeeb innych osób. Niekoniecznie są ważne z punktu widzenia całego naszego życia. Wyznaczając cele bez przystających do nich zasad nadrzędnych, możemy osiągnąć wiele, lecz nigdy nie przyniesie nam to  satysfakcji, ponieważ zaniedbamy to, co ma dla nas pierwszorzędne znaczenie. Tym samym tworząc listę codziennych zadań bez uwzględnienia naszych bieżących i perspektywicznych celow życiowych, włożymy w to dużo wysiłku, ale nie osiągniemy pożądanych efektów.
 (...)
Do jakiej kategorii zaliczają się czynności, które moglibyśmy wykonywać codziennie, lecz nie robimy tego, choć mogłoby to zmienić nasze życie? Czy już znamy odpowiedź? Najczęściej mieści się ona w kategorii IV [sprawy ważne i niepilne]. Dlaczego więc to, co ważne dla naszego życia, to, co może diametralnie odmienić nasze życie, jest na łasce tego, co nieważne i niekoniecznie istotne? Dlaczego nasze czynności codzienne tak rzadko należą do IV kategorii? Uważamy, że nie są pilne, i błędnie sądzimy, że gdy uporamy się ze wszystkimi pilnymi sprawami, weźmiemy się do spraw naprawdę dla nas ważnych.
Witold Kołodziejczyk, Gra o szkołę CODN 2007


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz